SKORO JEST CIEMNO DLA INNYCH ISTOT, POWINNO BYĆ CIEMNO I DLA NAS.
Co roku, podczas organizowanej przeze mnie Nocy Świętojańskiej uświadamiam sobie, że właśnie dzień zaczął się kurczyć…
I kiedy większość cieszy się na nadchodzące lato i wakacje, ja mam z tyłu głowy listopad i grudzień. Wiem, wiem.. trzeba się cieszyć tu i teraz. Znam wszystkie te teorie… Ale, co roku, listopad i grudzień to najtrudniejsze do przeżycia tygodnie. I nie chodzi tylko o to, że muszę schować mój Piaggio do garażu.
Dni się wloką (i biegną jednocześnie), ale jednak wloką, osnute mgłą, przytrute smogiem, załzawionymi już od października oczami. O 16.00 już ciemno, o poranku ciemno, bolą oczy od czytania, zresztą trzeba zakładać okulary. W tym czasie staram się być w łóżku między 20.00 a 21.00 i nikt mnie nie przekona, że to najlepszy czas na fitness czy party.
Kiedy nadchodzi zima, człowiek prosty, żyjący w zgodzie z naturą, zapada powoli w sen zimowy. Nie orze, nie plewi, nie sadzi, nie jedzie do Galerii Krakowskiej. Zje jeszcze dobrze, z zapasów, których narobił przed jesienią i czeka nowego roku. Cieszy się na nadchodzące święta, zada zwierzynie rano, baby kleją łańcuchy ze słomy, po 16.00 ciemno, to idzie spać. A my zrobiliśmy wszystko żeby ten naturalny porządek rzeczy zaburzyć. Choć przed 16.00 ciemno, to do 22.00-23.00 chcemy pracować, analizować, myśleć, osiągać. Skoro jest ciemno dla innych istot to powinno być ciemno i dla nas. Powinno być spokojniej, leniwiej, bliżej rodziny, bliżej pieca. W tym okresie oczekiwano na przesilenie, zwycięstwo światła nad ciemnością, potem na Boże Narodzenie, nastanie nowego roku.
Oczekiwano z niepokojem (a nuż w tym roku się nie uda?) i nie zaburzano tego oczekiwania światłem żarówki, nawet ledowej, światłem bijącym z ekranów komórki, tabletu, laptopa, telewizora… Jeśli chce nam się spać, prawdopodobnie musimy iść spać! Podobnie podczas miesiączki. Zamiast pozostać z kobietami w czerwonym namiocie i celebrować swoją świętość, kobiecość, w końcu odpocząć i skupić się na sobie, musimy pędzić, załatwiać, PRACOWAĆ. Cały ten świat jest skonstruowany tak, byśmy byli daleko od siebie, zajęci robotą, kupowaniem, płaceniem, ogarnianiem.
Kolejny rok postanawiam, by na wigilię wszystko zrobić sama z dziećmi, choćby uszka miały mieć wielkość oślich uszu. Dla radości bycia razem i wspólnego świętowania. Niespiesznie, dzień przed.
Same prosty potrawy: barszcz, żur, kapusta z grochem, pęcak z grochem, kluski z makiem, kompot, ew. ryba. Wystarczy. Na pewno dostaniemy coś od innych. Ja sama w wigilijny poranek posyłam miseczki pęcaku ze śliwkami i miodem.
Polskie zero waste. Jak jedzenie może się marnować? Kup to co najniezbędniejsze. Przecież jemy DO WOLI cały rok! Może więc w wigilię i święta zanurzyć się w ciemność, w spokój, a zamiast przepychu postawić na prostotę? I BLISKOŚĆ. Z tymi, którzy są, jeszcze są, przy nas są.
Na te Szczodre Gody życzę sobie i Wam dobrej zmiany. Przejścia, przemiany, oddechu, powrotu do światła, równowagi. Natura i przyroda, Swaróg i Perun wciąż tacy sami. Od setek lat. My zupełnie inni, co kilkanaście lat coraz bardziej nowocześni i coraz bardziej oddaleni od prawdziwego – nie telewizyjno-galeryjnego – świętowania.
Za moment przesilenie zimowe, wreszcie! Najdłuższa noc przed nami. Przejście przez nią to jak przejście przez bramę do Światła.
Czego WAM wszystkim i NAM wszystkim, dobrym ludziom życzę.
Niech się darzy!